Podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie zostało rozegranych wiele ciekawych wyścigów w łyżwiarstwie szybkim. Jeden z nich jednak, był wydarzeniem niesamowitym i zostanie zapisany w historii sportu na lata. Oprócz tego, że był pierwszym złotem w historii igrzysk dla Australii, to został zdobyty w niesamowitych okolicznościach.
Steven Brandbury – jak do tego doszło?
29-letni w tamtym momencie Australijczyk nie był wymieniany w gronie faworytów. Było to jego czwarte igrzyska, wprawdzie w 1994 r. zdobył brązowy medal w sztafecie, ale nie był to sukces indywidualny.
W Pekinie Steven Brandbury zmagał się w wyścigu na 1000 metrów. W biegu ćwierćfinałowym wydawało się, że przygoda Australijczyka się skończy, gdyż został wylosowany do startu z faworytami imprezy. Szczęściem zawodnika (pierwszym) było to, że jeden z zawodników został zdyskwalifikowany. Dzięki temu dostał się do finału.
Decydujący bieg dla Stevena Brandbury
Bieg finałowy został rozegrany z obrońcą tytułu Koreańczykiem Kim Dong-sungiem, Chińczykiem Li Jiajunem i Kanadyjczykiem Mathieu Turcotte’em. Brandbury cały bieg trzymał się z tyłu stawki i tracił z sekundy na sekundę dystans do rywali. Przebieg wyścigu był jednak niecodzienny. W końcówce rywale Australijczyka walcząc o jak najlepszą pozycję, doprowadzili do upadku! Przed samą metą Australijczyk wyszedł na prowadzenie i zgarnął złoty medal.
Ta historia pokazuje, że wiara w siebie, ale i czasem odebranie odpowiedniej taktyki, mogą doprowadzić nas do sukcesu. Doświadczenie i odpowiednie podejście, czasami przewyższają siłę i przygotowanie.